Świat - Jordania z dziećmi na 5 dni

Jordania była moim marzeniem od lat, właściwie od kiedy gdzieś zobaczyłam zdjęcie Petry, wiedziałam że chcę tam pojechać. Wiem, że tematyka strony dotyczy głównie Polski, ale z racji dogodnych połączeń wrzucam tutaj od czasu do czasu moje dalsze wyjazdy. Zapraszam na relację z Jordanii – oczywiście mam nadzieję, że Was zainspiruje do podróży tam. Wybraliśmy dość krótką opcję – od poniedziałku, do piątku.

Jordania

BILETY

Najważniejsze kwestia – bilety lotnicze. Jordania to stosunkowo egzotyczny i daleki kraj, ale latają tam tanie linie Ryanair z Warszawy i Krakowa. My kupowaliśmy bilety z wyprzedzeniem, za całość dla naszej czwórki zapłaciliśmy około 1000zł. Marzec jest to termin jeszcze poza sezonem, więc loty są w miarę tanie. Polecam ten okres, pogoda jest przyjemna, na pewno upały w sezonie tam są nie do wytrzymania.

WIZY

Największy ból – wiza do Jordanii to duży koszt, 40 JOD. 1 JOD to około 5,50zł. Dla dzieci cena jest taka sama. Istnieją dwie alternatywy. Pierwsza w nich to JordanPass – my z niej korzystaliśmy. Jest to pakiet wiza + wstęp do głównych atrakcji Jordanii, m.in. Petry oraz pustyni Wadi Rum i wielu innych. Koszt JordanPass to 70 JOD w najtańszej wersji, z jednodniowym wejściem do Petry. Samo wejście do Petry to koszt 50 JOD, także JordanPass się opłaca. Druga opcja, to darmowa wiza. Można ja uzyskać, jadąc z lotniska w ciągu 48 godzin do Akaby. Trzeba zgłosić to urzędnikom na lotnisku, a w Akabie udać się do biura ASEZA po darmowe wizy.

My nie skorzystaliśmy z tej opcji, szkoda nam było czasu na nadrabianie drogi i formalności. Nasz błąd – JordanPass chcieliśmy kupić na miejscu, okazało się, że można kupić tylko online, więc szybko przeklikaliśmy to na laptopie. Na miejscu można kupić jedynie zwykłą wizę.

AUTO

Nie lubię wypożyczać aut w miejscach, gdzie pobiera się dużą kaucję. Dzięki rekomendacji znalazłam fajną wypożyczalnię, która nie pobiera kaucji i nie wymaga karty kredytowej. Cena była taka jak w innych, do tego płynny angielski w kontakcie – zarezerwowałam samochód. Pan czekał na nas na lotnisku, wszystko poszło szybko i sprawnie. Wynajęliśmy kię cerato, sedan w automacie z fotelikiem dziecięcym i pełnym ubezpieczeniem. Sporo naczytałam się o drogach i szalonych kierowcach. Potwierdzam 🙂 Jazda po Ammanie to niezapomniana przygoda, ale chyba jazda po Gruzji już mnie zahartowała i dałam radę. Drogi w Jordanii są w średnim stanie, irytujące są progi zwalniające w kolorze jezdni – miałam kilka hamowań na ostatni moment, trzeba być czujnym, bo zawieszenie może nie przetrwać.

W trakcie w sumie 3 dni jeżdżenia miałam 7 kontroli policyjnych, 5 przypadkowych a dwa związane z przekroczeniem prędkości – ani razu nie skończyło się mandatem. Ludzie są bardzo przyjaźni. Bardzo polecam wypożyczenie auta u nich, ogromna zaleta – nie trzeba go czyścic przed oddaniem. Dla mnie to zawsze horror – okruchy w środku, brudne z zewnątrz i piachu i kurzu, szukanie myjni na ostatnią chwilę. Podrzucam LINK do niej.

PETRA

Do Petry dotarliśmy po południu, zjedliśmy pyszną kolację i mieliśmy ambitny plan wstać o 6 rano, żeby o 7 rozpocząć zwiedzanie. Niestety, mimo wielu budzików otworzyliśmy oczy przed 8, w Petrze byliśmy po 9. Na miejscu kupiliśmy sobie chusty na głowy. Każdy straszył nas tłumami – oczywiście był ruch, ale wcale nie było tak źle. Wiem, że Petrę można zwiedzać przez długi czas i chciałabym, ale jestem realistką. Podróżując z dzieciakami, nie mogę sobie pozwolić na takie tempo jakie miałabym sama, szliśmy więc najłatwiejszą trasą, bez presji.

W cenie biletu macie przejażdżkę na koniu (oczywiście i tak wymagany jest napiwek) ale wszyscy ostrzegali mnie, że zwierzęta mają tam bardzo kiepskie warunki, tak jak u nas nad Morskim Okiem. Faktycznie, upał, stanie w słońcu, liczni turyści – nic fajnego a trasa naprawdę łatwa dla każdego. Za to każdy rekomendował mi jazdy na pustyni – podobno tam bardzo dba się o zwierzęta. Sama trasa do skarbca to około 1.5h w jedną stronę, tempem rodzinnym, z wchodzeniem na skały i cykaniem fot. Przed dojściem do Kanionu mijamy ciekawe skalne budowne, a po 20 minutach drogi dochodzimy do pięknych skał. Zrobiły na nas ogromne wrażenie – a dzieci aż się rwały do zabawy. Na samym końcu wąwozu dochodzimy do kultowego skarbca. Jest tam sporo osób, ale bez dramatu, można kupić również pamiątki.

Ciekawostką jest to, że pamiątki w Petrze są najtańsze, w innych miejscach były nawet kilka razy droższe. Jest tam wiele tzw. instamiejscówek, na które można wejść – za darmo lub za opłatą, żeby porobić sobie piękne zdjęcia. Mi wystarczyły normalne 🙂 Na pewno warto pójść dalej, do innych atrakcji, niestety dla mojej drużyny był to czas na STOP. Podróże w takiej ekipie to kompromisy, więc nie narzekam.

PUSTYNIA

Nigdy nie byłam na pustyni, Wadi Rum była moją pierwszą i na pewno nie ostatnią. Krajobrazy są niezwykłe, jak z innej planety. Piękne kolory, miękki piasek, formacje skalne – wszystko zrobiło na nas ogromne wrażenie. Po pustyni nie można jeździć własnym autem, trzeba wykupić tour. Sprawdzonym i od lat współpracujących z Polakami przewodnikiem jest Faisal Alenezy.

Organizuje on wspaniałe wycieczki po pustyni a po wszystkim nocleg w campingu. Nocowanie na pustyni to ogromne przeżycie, śpi się w namiotach, je tradycyjną beduińską kolację przygotowywaną w piecu, który zakopany jest w ziemi. Jest to jedno z takich wspomnień, które pamięta się do końca życia. Z Faisalem bez problemu dogadacie się na massengerze lub whatsupie, ma bardzo konkurencyjne ceny.

MORZE MARTWE

Kąpiel w Morzu Martwym to było wielkie marzenie mojego siedmioletniego syna. Ja jakoś specjalnie się na to nie nastawiałam, ale jak już byłam blisko – chciałam je zobaczyć. Zbiornik tworzy specyficzny mikroklimat, a wokół niego zawsze jest ciepło. Jadąc autem z Wadi Rum, na ostatnim odcinku trasy widoki były przepiękne! Morze Martwe, a właściwie jezioro robi ogromne wrażenie. Publiczne plaże są tutaj płatne, a kąpania się na tych dzikich nie jest zalecane – chociażby ze względu na brak prysznica – a uwierzcie mi, że jest niezbędny po zamoczeniu się. Widziałam, że niektórzy biorą baniaki z wodą i z nich korzystają, my jednak zarezerwowaliśmy hotel z dostępem do plaży, pryszniców i błota. Była to bardzo dobra decyzja. Spędziliśmy tam fajny czas aż do zachodu słońca, polecam każdemu taką rozrywkę, a skóra po kąpieli błotnej jest naprawdę miękka. Gorzej już było ze zmyciem… Hotele w tej okolicy są drogie, nie wiedziałam, na który się zdecydować.

Pomogli niezawodni czytelnicy – Ramada Hotel to był istny strzał w 10. Dostęp do plaży, podgrzewane baseny, obłędne jedzenie i to w całkiem przyzwoitej cenie jak na taki standard. Bardzo, bardzo żałowaliśmy że musimy z rana wyjechać i nie mogliśmy zostać tam dłużej. Z hotelu w 40 minut dojechaliśmy na lotnisko, zdecydowanie polecam zrobić tam sobie dwudniowy pobyt, jeśli wracacie z Ammanu i macie w planie plażowanie w tej okolicy.

KOLACJA U JORDAŃSKIEJ RODZINY

Hit, o który na instastory pytało mnie full ludzi. Moim hobby to gotowanie, nie miałam wcześniej styczności z tą kuchnią, Jordania pod tym względem była dla mnie niewiadomą i szukałam kursu gotowania u miejscowych ludzi. Niestety, w rejonie Petry nie trafiłam na taką ofertę, za to przez przypadek (dzięki Emilia!) trafiłam na opcję zjedzenia tradycyjnej kolacji u prawdziwej, lokalnej jordańskiej rodziny. Organizuje ją przemiły beduin Jandal. Rodzina do której szliśmy, mieszkała blisko naszego hotelu. Wszyscy zasiedliśmy do tradycyjnego posiłku siedząc na podłodze, jedliśmy nie używając sztućców i mieliśmy okazję zobaczyć, jak ci ludzie żyją na co dzień. Dla mnie było to naprawdę ciekawe przeżycia, tak samo dla naszych dzieci. Pierwszy raz miałam taką bezpośrednią styczność z arabską kulturą – wieczór upłynął nam na ciekawej rozmowie i próbowaniu lokalnych specjałów. Dla mnie obowiązkowy punkt wyprawy, z takich akcji można czerpać wiedzę garściami. W sumie najmniej istotne – ale kolacja była naprawdę przepyszna!

I to przykład turystyki, która naprawdę wspiera lokalne społeczeństwo. Jechaliśmy na wariata – dzień przed wylotem nie byliśmy pewni w jakim składzie polecimy, bo jeszcze poniewierała nas choroba 🙂 Nie miałam czasu ogarnąć prezentu, wzięłam dla nich ptasie mleczko w ramach spróbowania czegoś z Polski. U Jadala możecie również zorganizować nocleg i inne atrakcje, my akurat spaliśmy w innym miejscu. Podrzucam jego instagram, możecie pisać z pytaniami.

JEDZENIE

Największe zaskoczenie wyjazdu. Szczerze przyznam, że w ogóle nie spodziewałam się tam tak dobrej kuchni. Już pierwszego wieczoru w Ammanie, po kolacji zamówionej w ciemno na szybko dla nas przez pracowników hotelu wiedziałam, że będzie dobrze! Świetnie doprawione mięsa, pity, różnego rodzaje pasty z warzyw, falafele i sery podbiły moje serce. Genialna shoarma, żyć nie umierać! Niestety, te doskonałe wrażenia kulinarne nieco zepsuły nam… śniadania! Pity, dżem, hummus i jajko na twardo to standardowe śniadanie, jakie mieliśmy w hotelach, jakoś nam to nie współgrało 😉 Jestem fanką mlecznych kaw, jednak mocno przyprawione, kardamonowe czarne sprawiły że jestem gotowa się na nie przestawić na stałe. Na pewno każdy się tam odnajdzie, zarówno fani mięs, jak i ludzie z opcji wege.

POGODA

Marzec to okres zimowy w Jordanii. W stolicy, Ammanie było kilkanaście stopni. W Petrze i Wadi Rum w ciągu dnia ponad 20, wieczory były chłodniejsze – na ciepłą bluzę. Nad Morzem Martwym w dzień 28, wieczorem ponad 20. Idealna odskocznia od naszej deszczowej aury, udało nam się nawet trochę opalić.

ZWIERZĘTA

To smutna część wyjazdu. W samym Ammanie widziałam sporo bezdomnych psów, a przy drodze widziałam kilkanaście martwych. Pierwszy raz w życiu widziałam potrącenie psa, to widok, którego nigdy nie zapomnę. W samej Petrze biega kilka szczeniaków i dwie dorosłe suczki – na szczęście wyglądają w miarę dobrze. Przy takiej ilości zwierząt, z pewnością da się kontrolować ich rozród, mam nadzieję, że ktoś się o to zatroszczy. Jeśli coś Wam to pomoże w porównaniu – w Gruzji jest ich dużo więcej i dużo gorszej kondycji.

XOXO WIFI

Bardzo pożyteczny gadżet, który miałam okazję testować w trakcie wyjazdu! Zawsze jeżdżąc za granicę, kupowałam lokalną kartę SIM. Nie było to skomplikowane, chociaż zawsze wymagało szukania punktu sprzedaży, wymiany kart i odcinała nas od kontaktu smsowego, chyba że ktoś miał dwa telefony. XOXO to urządzenie działające na zasadzie mobilnego routera, działające w 140 krajach światach. Wszystko jest bardzo proste – zamawiacie urządzenie, rozpakowujecie na miejscu i jednym kliknięciem uruchamiacie internet, który łączy się najlepszym operatorem w okolicy i zapewnia Wam sygnał WIFI. Możecie go używać na 5 urządzeniach, co jest fajną opcją, gdy jedziecie w kilka osób. Internet używany na międzylądowaniach w innych krajach jest gratis. Dla mnie to przyjemne i łatwe rozwiązanie, na pewno będę korzystać z niego w przyszłości. Finansowo również jest to korzystna opcja, szczegóły znajdziecie TUTAJ.

BEZPIECZEŃSTWO

Wiele pytań, które dostałam od Was w trakcie wyjazdu, dotyczyło bezpieczeństwa. Ponieważ moi chłopcy byli chorzy, rozważałam wyjazd sama. Czytałam, że Jordania jest to bezpieczny kierunek dla kobiet. W zasadzie, mogę to potwierdzić. Ludzie są bardzo serdeczni – jak złapałam gumę lub zabrakło mi paliwa – nie było żadnego problemu z pomocą. Jak się czułam jako wysoka blondynka, wychodząc gdzieś samotnie? Niekomfortowo! Dla mnie jest to duże zderzenie kultur i mimo że nie czułam zagrożenia, z pewnością sama nie czułabym się tam do końca swobodnie. Uważam, że jak ktoś jest rozsądny, to śmiało może jechać sam.

PODSUMOWANIE

Jordania kojarzyła mi się głównie z Petrą. Oczarowało mnie jednak wszystko – krajobrazy, kuchnia i serdeczność ludzi! Totalnie polecam ten kierunek rodzinom – cierpliwość i sympatia tubylców do najmłodszych jest imponująca. Bałam się, że będzie problem z marudzeniem. ponieważ harmonogram mieliśmy napięty. Bieganie po pustyni, wspinaczki na skałach, wyścigi w wąwozach czy kąpiele chociaż męczące, to wyzwalały w chłopakach ogromną dawkę energii. Jordania chyba nasz najlepszy rodzinny wyjazd pod względem ilości dziecięcych fochów. Był to wyjazd pełen nowych doświadczeń na różnych płaszczyznach, właśnie za to kocham podróże i już nie mogę doczekać się kolejnych! Jeśli zastanawiacie się nad ciekawym, ciepłym kierunkiem zimą – Jordania będzie doskonałym wyborem.

Oczywiście zapraszam na INSTAGRAM, możecie tam śledzić moje przygody na bieżąco.

Jordania to jeden z wielu naszych wyjazdów, inne znajdziecie w dziale ŚWIAT.

Dla osób, które nie czują się dobrze w organizacji takich wyjazdów zawsze jest alternatywa – gotowe wycieczki. W kwestii Jordanii mogę polecić biuru podróży ITAKA.

Przejdź na instagram

Śledź moje podróże na Instagramie

@GdziewPolscenaweekend

Bloger
Kasia/Gdansk ♥️ Absolwentka turystyki, Gedanistka i studentka Varsavianistyki👩🏼‍🎓
Ciekawe miejsca w Polsce na weekend 🇵🇱 Autorka 2 bestsellerów📙

Podobne wpisy:

Świat - Lwów. Mini przewodnik na tani weekend :)
Świat - Martynika za 800 zł? Relacja z Karaibów
Świat - Niezapomniany weekend na jachcie!
Świat - Noclegi na Martynice